wtorek, 2 kwietnia 2013

Święta, święta i po...

Święta, święta i po świętach - pytanie tylko których? ponieważ patrząc za okno nie bardzo można powiedzieć, że jeszcze w ubiegłą sobotę szlo się z koszyczkiem do Kościoła w wiadomym celu :) Prędzej można by było się spodziewać kolędników a nie Świąt Wielkiej Nocy usłanych w białym puchu :) Pozostaje nam tylko czekać z utęsknieniem aż w końcu Pani Wiosna przypomni sobie, że jednak mamy już 02 kwietnia i pasowało by aby na naszych termometrach pojawiła się temperatura przynajmniej wyższa niż 10 stopni Celsjusza :) Powracając jednak do tematu Świąt były one inne od wszystkich z dwóch powodów. Po pierwsze - tym razem musiałam przygotować dwa koszyczki do Święcenia, ponieważ moja Julka również chciała poświęcić "jaja", po drugie w lany poniedziałek zamiast tradycyjnego polewania się wodą z całą rodziną urządziliśmy sobie wielką bitwę na śnieżki zakończoną rozejmowym lepieniem bałwana :) Muszę przyznać, że te odmienne niż zazwyczaj sytuacje sprawiły, że tegoroczne Święta Wielkiej Nocy były naprawdę sympatyczne :) Pozostałe aspekty świąteczne to jak zwykle standardowo, wyjazdowo, na wesoło z ogromną ilością jedzenia :) Ogólnie mówiąc - wszystko jak najbardziej na "TAK" - pozostaje tylko współczuć modelkom ich zawodu ;)


środa, 27 marca 2013

Niezastąpione babcine rady

Od kąd pamiętam gdy tylko pojawiał się problem dotyczący urody zawsze mi mówiono "zapytaj babci Ona Ci na pewno coś doradzi...". X lat temu nie dopuszczałam do swojej główki tych starodawnych metod, bo przecież jak można nakładać na włosy jajko z oliwą - masakra, na samą myśl robiło mi się niedobrze. Dzisiaj kiedy już parędziesiąt lat przeżyłam wiem, że jednak babcine metody są nie zastąpione. Jednym z cud wzmacniaczy do włosów okazał się przepis na maseczkę z jajka, którego w skład wchodzą: jajko, oliwa z oliwek i ewentualnie kilka kropel z cytryny - nałożona na włosy, które leżakują pod foliowym czepkiem około 20 minut sprawia, że po zmyciu włosy czują się jak po pobyciu w salonie SPA. Ogólnie mówiąc - polecam każdej osobie, której włosy straciły blask, zaczęły wypadać lub też po prostu są osłabione. Oczywiście aby mieć włosy niczym z reklamy super szamponu trzeba też wprowadzić do swojej diety różnego rodzaju odżywcze składniki, na które ja nie zawsze mam ochotę i wbrew wszystkiemu wolę zaspokoić się zwykłym schabowym z frytkami i surówką. No cóż - nie można mieć wszystkiego od razu - ja bynajmniej zaczynam od babcinej rady - mikstury jajkowej :).

czwartek, 21 marca 2013

Wiosenna rewolucja

Pomimo, że dzisiaj jest I dzień wiosny za oknem tego totalnie nie widać - niestety :( Zimno, szaro i ponuro. W związku z tym postanowiłam coś zmienić i coś pokolorować. Już dawno nosiłam się z zamiarem zmiany koloru moich włosów na tak upragniony rudy ale zawsze coś mnie powstrzymywało, ciągle się zastanawiałam czy będzie mi w nim dobrze, czy nie za bardzo zniszczy to moich i tak już cienkich włosów. Po długich na ten temat dyskusjach postanowiłam zaryzykować i oddać się w ręce specjalistów, którzy zrobili ze mnie w dniu dzisiejszym zupełnie inną kobietę. Nie ukrywam, że początkowo efekt był szokujący, ponieważ zawsze miałam raczej ciemne kolory a tu nagle - mega marchewa - chwila odetchnienia iiiiiiiiiiiiiiiiiii efekt WOW :) Wielkie gratulacje i wielkie podziękowania dla tych panów, którzy obudzili we mnie wiosnę :) A tak odchodząc od tematu moich włosów to najbardziej mnie cieszy fakt, że moja córka zrobiła dzisiaj w salonie fryzjerskim furorę. Co prawda nie dała sobie nic zrobić ze swoją fryzurką (na chwilę obecną nie wolno jej nikomu ruszyć nawet mamie) ale za to czuła się w całym salonie jak w domu (łącznie z zapleczem), zjadła jednemu z właścicieli sałatkę jarzynową, po czym spacerowała najpierw z lizakiem a potem z marchewkę. W trakcie przerw między posiłkami urządziła sobie ze środka salonu parkiet, gdzie umilała nam wszystkim czas swoimi Julkowymi tańcami. Ogólnie mam córkę na "6".  :****

wtorek, 5 marca 2013

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty



Kiedy na niebie w końcu pojawia się słońce moje serce rośnie w zastraszającym tempie, a na twarzy pojawia się wielki, gigantyczny uśmiech. Szkoda, że z nadejściem pierwszych podrygów wiosny mojej córeczce coś się poprzestawiało i od paru dni wszystko jest na przysłowiowe "nie". Nic ale to nic Jej nie pasuje, nie chce chodzić na spacery, nie chce się ubierać, już nie wspomnę o tym, że muszę wymyślać niestworzone historie żeby moja Julka zwróciła na mamę swoją uwagę i przypomniała sobie, że jednak to Ona jest dzieckiem i pasowało by się chcąc nie chcąc cokolwiek słuchać. Mam nadzieję jednak, że wkrótce jak już nadejdzie Ta prawdziwa cudowna, pachnąca wiosna moja Julia znowu będzie moją słodką, kochaną, malutką i cudownie grzeczną córeczką :) A jeśli niestety to nie nastąpi - trudno i tak będę ją baaaardzo kochać :)




czwartek, 21 lutego 2013

Dzień za dniem tak szybko mija

Ostatnio spotkałam się z moim kuzynem, który w ten weekend będzie obchodził swoje osiemnaste urodziny. Podczas tego spotkania przypomniałam sobie jak to ja będąc jeszcze osobą niepełnoletnią planowałam swoją pierwszą i jakże wówczas najważniejszą na świecie imprezę "osiemnastkę". Była to impreza, która zostanie mi w pamięci (przynajmniej te momenty, które pamiętam) chyba do końca życia. Ile było przygotowań, zakupów, dopinania wszystkiego na ostatni guzik ahhh ale się rozmażyłam. jednym słowem była to niezapomniana impreza dla mnie, moich rodziców oraz sąsiadów ;). Jednak nie o samej imprezie chciałam dzisiaj napisać a o tym jak to jest, że czas do tych tak ważnych osiemnastych urodzin w miarę wolno płynie a potem pędzi jakby lokomotywa, która osiągnęła maksymalne obroty. Człowiek się nawet nie oglądnie a tu wybija np 29 lat. Można wówczas porozmyślać kiedy ten czas zleciał, dopiero się chodziło na całonocne imprezy do białego rana a tym czasem mój mały szkrab ma już prawie dwa latka. Pewnie nawet się nie oglądnę jak Julce będziemy szykować jej najważniejszą imprezę. Szkoda, że czas nie może chociaż na chwileczkę stanąć w miejscu (tylko tym odpowiednim dla każdego z nas), wtedy można by z czystym sumieniem powiedzieć "chwilo trwaj". Bądź co bądź nie ma tak dobrze, co rok jesteśmy starsi, mądrzejsi, dojrzalsi, acz kolwiek musimy pamiętać, że wiosen mamy tyle na ile się czujemy i chyba tego się trzymajmy (w pozytywnym znaczeniu tych słów). :) Na sam koniec w związku z osiemnastymi urodzinami mojego kuzyna pragnę Mu złożyć najserdeczniejsze życzenia, spełnienia wszystkich marzeń oraz żeby nie zapomniał swojej imprezy do końca życia (o ile wogóle będzie ją pamiętał :)).

niedziela, 3 lutego 2013

Paznokcie...

Od kąd pamiętam zawsze byłam zachwycona pięknymi, zadbanymi dłońmi z perfekcyjnie wykonanym maniciurem. Gdy chodziłam do liceum i nadszedł dzień studniówki postanowiłam, że założę tipsy z racji tego, że nigdy nie podobał mi się kształt moich własnych paznokci a do tego miałam manię ich tzw. obgryzania pomyślałam, że tego tak ważnego dla mnie dnia musi wszystko wyglądać tak jak powinno - pięknie. Wówczas kosmetyczka założyła mi moje pierwsze żelowe tipsy - były wspaniałe - delikatne z malutkimi perełkami to było jak kropka nad literką "i". Wszystko było by ok. gdyby nie fakt, że romans z żelami trwał przez 7 lat, miesiąc w miesiąc. Dopiero przed narodzinami mojej córki byłam z wielkim bólem serca zmuszona do ich ściągnięcia (przepisy szpitalne). Napisałam, że z bólem serca ponieważ nie ukrywam, że były one poprostu wygodne - nie łamały się, lakier trzymał się do tygodnia bez jednego odpryśnięcia nawet podczas codziennych prac domowych sprawdzały się w 100%. Gdy przyszedł czas ich ściągnięcia nie sądziłam, że będzie aż tak ŹLE!!! Tragedia moje paznokcie wyginały się chyba we wszystkie strony, były tak miękkie jak kartka papieru, łamały się, rozdwajały, były drapiące, zaciągające - ogólnie mówiąc fatalne. W szpitalu po porodzie nie miałam czasu aby o nich myśleć ale gdy moja malutka córeczka spała nie raz na nie spoglądałam i natychmiast ściskałam palce w pięść aby ich nie widzieć. Po jakimś czasie znowu powróciłam do tipsów ale już nie na tak długo. Na chwilę obecna jestem już na etapie kiedy moje paznokcie powróciły nareszcie do normalnego stanu. Przez ten czas kiedy je regenerowałam wypróbowałam chyba wszystkich na rynku możliwych odżywek aż w końcu przynajmniej moje paznokcie zareagowały na odżywkę firmy Eveline 8w1 Total Action. Na początku podeszłam do niej sceptycznie, ponieważ moja płytka paznokcia była tak zniszczona, że po nałożeniu tej odżywki musiałam ją czym prędzej zmyć ponieważ czułam jakby coś mi wypalało paznokcia, z czasem ból stawał się mniejszy aż wogóle znikł. Nie ukrywam, że ten produkt zasługuje na wielkie brawa ponieważ cena nie szokuje a naprawdę działa. Paznokcie stały się gładkie, nie pękają, nie rozdwajają się i w końcu są naturalne :). Tak naprawdę nie rozstaję się z nią - albo nakładam samą albo jako bazę pod lakier. Naprawdę polecam ten produkt wszystkim tym, którzy mają problem ze swoimi niesfornymi pazurkami.

niedziela, 27 stycznia 2013

Odżywianie małych dzieci


Ostatnio ciągle wszędzie słyszę o prawidłowym żywieniu dzieci. Nawet ostatnio zajrzałam na stronę Instytutu Matki i Dziecka aby ściągnąć sobie najnowszy Poradnik Żywienia Dziecka w wieku od 1 do lat 3. Nie ukrywam, że temat żywienia dziecka bynajmniej mojego jest dla mnie bardzo ważny. Gdy byłam jeszcze w ciąży przestudiowałam mnóstwo gazet, różnego rodzaju artykułów właśnie na przedmiotowy temat. Co prawda jak dotąd największą moją wyrocznią w dziedzinie wychowywania dzieci jest moja babcia, która w swoim życiu wychowała więcej dzieci niż nie jedna kobieta biorąc pod uwagę, że od 10 lat niczym innym się nie zajmuje jak opieką nad dziećmi. Ona zawsze potrafi mi w 100% trafnie doradzić gdy mam jakieś wątpliwości i chwała Jej za to :) Powracając do tematu dzisiejszego posta ciągle się zastanawiam co tak naprawdę możemy nazwać prawidłowym odżywianiem dziecka??? W poradniku, który przeczytałam były zawarte informacje o wszystkich ważnych składnikach jakie powinny się znajdować w diecie dziecka ale... no właśnie czy mam zabronić mojej Julce zjeść kawałka czekolady, którą uwielbia tylko dlatego, że w przyszłości wylecą jej ząbki albo źle to wpłynie na jej wagę, albo czy mam Jej zabronić od czasu do czasu na zjedzenie paru tak niezdrowych frytek tylko dlatego, że w Ameryce jest taki duży procent dzieci i dorosłych otyłych???? Może wyda się to komuś teraz straszne co piszę ale dla mnie to bzdury, przecież ja też będąc malutką dziewczynką jadłam słodycze, od czasu do czasu fast foody i nie powiem żebym cierpiała teraz na nadwagę albo mój organizm przez to był wyniszczony. Wracając do żywienia mojej córki gdy zaczynałam jej wprowadzanie pokarmów stałych starałam się jak mogłam aby wszystko było prawidłowo czyli: warzywa gotowane na parze potem miksowane następnie wprowadzanie mięska również gotowanego na parze - wszystko robiłam sama, tak jak moja babcia :) Jednym słowem drogie mamy myślę, że nie ma co przesadzać i pozwolić od czasu do czasu maluszkowi na mały grzeszek w postaci kawałka czekolady, co napewno zaprocentuje wielkim uśmiechem na małej twarzyczce. :))